piątek, 13 lutego 2015

Dodatek

Aloha! Miał być rozdział, ale jestem jędzą, więc go nie ma. Ups! Za to jest dodatek z okazji walentynek (kompletnie z nimi nie związany). Jak niektórzy z Was wiedzą, tego typu posty nie wpływają na akcję bloga. Mój jest szczególny, gdyż nie pisałam go sama. Powstał z pomocą mojej koleżanki Miki Foggy. Na tą, jedną chwilę połączyłyśmy nasze blogi, zderzając ze sobą dwa fikcyjne światy inspirowane twórczością Ricka Riordana (czy w Waszych ustach nazwisko autora książek o przygodach Percy'ego Jacksona też głupio brzmi?). Głównymi bohaterami na blogu Miki są Jill (córka Eola), Maggie (córka Hekate) i Ryan (syn Apolla), których zresztą zaraz poznacie. Jestem pewna, że pokochacie ich tak bardzo jak ja, więc klikać tutaj! Miłej lektury!



Dodatek
"Magiczna bańka i kobieca duma"


   Wydymając lekko usta Jillian spiorunowała wzrokiem Ryana i Maggie, którzy zmówili się przeciwko niej.

   Dobrze, to wcale nie było tak. Ona po prostu powiedziała o jedno słowo za dużo, ale to tak jakby dwójka jej przyjaciół nie wiedziała o tym, że dość często daje ponosić się emocją - oczywiście, jeżeli równa się to z walką. Ryan nie wydawał się jednak, aż tak zrozpaczony jak Maggie, która gdyby miała taka możliwość skuliłaby się w kulkę i kiwała do tyłu, do przodu, do tyłu... i tak przez cały pobyt, w... w tym czymś w czym są.   Bańka, w której zostali uwięzieni przypominała trochę tą puszczaną dla zabawy przez małe dzieci, ale jakoś szarooka nie miała odwagi dotknąć jej palcem i sprawdzić jej trwałość, bo gdyby ona nagle pękła żadne z nich nie miałoby pojęcia, gdzie wylądują. Świat za ich "ochroną" przesuwał się z szybkością supernowej.

- Jillian... czemu Ty właściwie groziłaś BOGOWI Czasu kastracją? - spytała Maggie, po raz dziesiąty odkąd tu wylądowali, podkreślając status nieśmiertelnej istoty, która ich uwięziła. Może i znalazłaby odpowiedź na to pytanie, ale prawdą było, że gdy rzucił komentarz o tym, że jest podobna do swojej matki, Jillian od razu wybuchła nazywając go zboczonym pedofilem i grożąc kastracją. Może i bóg Czasu chciał się tylko przywitać, ale ona odkąd tylko poznała kilku bogów, nauczyła się, że oni mają zawsze jakiś cel swojego działania.

- Porównał mnie do mojej tchórzliwej matki - oznajmiła.

   Jej przyjaciele zrozumieli, że znów nie dowiedzą się niczego specjalnego na temat jej pochodzenia. Mogłoby się wydawać, że średniego wzrostu, drobna dziewczyna, która wyzwalała niekiedy instynkty opiekuńcze potrzebowała zapewne w dzieciństwie sporo miłości, a której nigdy nie otrzymała.

- Zaraz spotkamy naszą przyszłość, ciekawe jakie będą nasze dzieci - palnął bez namysłu Ryan.

   Naturalnie panna Tylor rwała się już do ciętej riposty, bo dość miała jego głupiego... właściwie wszystkiego, co się z nim wiązało. Nagle bańka pękła, świat się zatrzymał. Znaleźli się Wielkim Domu. Na środku salonu stała duża kanapa. Na mahoniowej ławie obok, leżały gazety. Drewniany parkiet okryty był starym dywanem. Na ciemnych ścianach wisiały obrazy, przedstawiające sceny z mitologii greckiej. Herkulesa walczącego z hydrą, konającego Achillesa, Króla Minosa z oślimi uszami. Na małych stolikach stały lampka nocna oraz fotografie. Od zachodu znajdowało się półkoliste przejście na korytarz. 

   Trójka herosów stała na środku pomieszczenia, bacznie przyglądając się detalom. Bystre oczy Ryana szukały najmniejszych zmian w otoczeniu. Nie zauważył nic co nie byłoby na swoim miejscu, nawet głowa lamparta trwała w tej samej pozie w jakiej ją ostatnio widział. Rzucił krótkie spojrzenie na Jill, chcąc zobaczyć jej reakcję. "Jego złośnica" stała niespokojnie, rozglądając się. Między jej cienkimi brwiami pojawiła się mała bruzda. Już chciał ją skomplementować, gdy usłyszał kroki. Sądząc po odgłosach, w ich kierunku szły dwie osoby.


- Zapomnij, James. Tym razem nie ujdzie Ci to na sucho. Nie rozumiem, po co straszyłeś te dzieciaki, że jak nie włożą sobie robaków do spodni, to dasz ich na pożarcie piekielnym ogarom. 
- Musisz przyznać, że to było zabawne!

   Drzwi do pokoju się otworzyły, a do środka wmaszerowali dwaj mężczyźni. Z pewnością byli bliską rodziną, gdyż różnili się wyłącznie wiekiem. Obaj mieli czarne rozwiane włosy i przystojne rysy twarzy. Ich chód charakteryzowała niebywała lekkość. Jill prześlizgnęłam spojrzeniem po starszym mężczyźnie zatrzymując na młodszym. Gdy jej oczy spotkały się z jego szarozielonymi źrenicami. Chłopak złapał swojego towarzysza za ramię. Ojciec, jak dziewczyna się domyśliła, dopiero wówczas ich zauważył. Na jego twarzy pojawiło się zaskoczenie. Wpatrywał się w Maggie, a jego zielone oczy błagały o jakieś wytłumaczenie tej sytuacji. Córka Hekate na widok mężczyzny rozpromieniła się i pędem rzuciła w jego stronę, mocno przytulając.

- Percy!- krzyknęła uradowana. Brunet w pierwszej kolejności odwzajemnił uścisk, lecz nie minęła chwila, a przypomniał sobie, kim jest dziewczyna. Odsunął ją na długość ramion i wpatrywał się w nią uparcie. Jego twarz pokazała wiele uczyć na raz, choć to zdenerwowanie górowało.
- Co Wy tu robicie?- syknął.
- Och to przezabawna historia i wyobraź sobie, nie jest moją winą- Maggie uśmiechnęła się dumnie.
-  Od Twojego opuszczenia obozu minęło siedemnaście lat. Powiedz mi teraz, jak to możliwe, że znów tu jesteś, mając szesnastkę?
- To wszystko wina Chronosa, choć trzeba przyznać, ze był miły, jak na boga... Sam najlepiej wiesz jacy oni są... Szybko się denerwują, a spotkanie z Jill było do tego wymarzoną okazją... Czy to James?- Dziewczyna zmieniła błyskawicznie temat. Chłopak, który jak na razie najmniej rozumiał z tego całego zamieszania, podszedł bliżej. 
- Co?- zapytał zbity z tropu Percy- A tak, to mój syn.

   Maggie podeszła do niego i przyjrzała mu się badawczo. Gdy ostatni raz go widziała, był maciupką istotką o czarnej czuprynie, która przebywała wszędzie tam, gdzie ojciec. Maluch był ciekawy świata i ludzi, więc każdemu się naprzykrzał. Choć przeszkadzało to tylko, niektórym satyrom ze Starszyzny. Obecnie stał przed nią młody chłopak o uroczym uśmiechu i wysportowanej sylwetce. Jego szarozielone oczy nadal błyszczały, ale wzrostem nie przypominał już tamtego szkraba. Musiał pić dużo mleka, przyszło Maggie na myśl.

- Pamiętasz mnie?
- A powinienem?
- Nie- mruknęła czarownica, choć nie potrafiła ukryć małego rozczarowania. 
- Co tu robicie?- dopytywał się starszy Jackson.
- A co nie słyszałeś?- Jill wyglądała na zirytowaną. Musiała jakoś przeboleć, że nie wszyscy są tak rozgarnięci, jak ona sama.- Bóg czasu nas tu wysłał. Mam Ci to rozrysować?
- O lepiej nie- Dpo rozmowy włączył się Ryan. Pokręcił głową z udawanym politowaniem- Ona bazgrze, jak harpia pazurem.
- Znowu zaczynasz parszywy Rudzielcu?!- Dziewczyna odwróciła się do niego, gotowa do kolejnej kłótni.
- Ja nawet nie kończyłem..
- Dajcie spokój nie mamy na to czasu- Percy już dawno zapomniał, jak wielki problem sprawia ta dwójka.- Kiedy wracacie?
- W tym problem- powiedziała Maggie, która była za wprowadzeniem spokoju do ich rozmowy. Czasami miała dość ich ciągłych kłótni.- Nie wiemy jak się tu dostaliśmy, ani jak mamy wrócić- Widząc mine Percy'ego dodała na pocieszenie.- Nie przejmuj sie, wymyśle coś!

Syn króla mórz przyciągnął do siebie Jamesa.
- Jeżeli chcesz żebym zapomniał o Twoim szlabanie- szepnął tak, że nikt nie mógł tego dosłyszeć- dopilnujesz, żeby ta trójka nic nie zniszyła. Zabierz ich gdzieś, gdzie nie ma żadnych cennych rzeczy.

   James uśmiechnął się szeroko i zatarł ręce. Najszybszy sposób wymigania się od szlabanu w historii. Czy może być coś prostszego?

~*~

   Ryan nie oderwał wzroku od swojej dziewczyny, która w tym momencie pobierała lekcje walki mieczem od Jamesa. Dopiero przed chwilą przeszli na arenę. Jill podczas treningu z Jacksonem poruszała się, jak kotka stawiając stopy w jednej linii. Jej ruchy były płynne, a każde uderzenie mieczem celne. Mimo wrodzonego talentu dziewczyna przegrywała. Odstępowała Jamesowi wyłącznie w technice, a to mimo starań Tylor było odczuwalną stratą. Jego ciosy były wyuczone i pewne było, że ze zawiązanymi oczami radziłby sobie równie dobrze. 

- James!- Wrzask pewnej dziewczyny rozległ się po całym Obozie.

   Wszyscy odwrócili głowy na północ. Nagły hałas zaprzepaścił dokończenie pojedynku. Ryan przekrzywił delikatnie głowę w lewo, jak ptak obserwując otoczenie.

   Pod ogrodzeniem przeszła mała blondynka. Przez dynamiczne ruchy, burza jasnych włosów podskakiwała wokół ślicznej buzi. Na jej chudym ciele wisiała ciupkę za duża, pomarańczowa koszulka obozowa. Mimo tego, że w niczym nie przypominała Jillian, Ryan musiał przyznać, że przyjemnie się na nią patrzyło. Każdemu jej krokowi towarzyszyło delikatny blask. Słońce wydawało się za nią podążać, gdy ruszyła przez plac, w ich kierunku. Ryan  podszedł do Jill, Maggie i Jamesa, by lepiej słyszeć czego dziewczyna chce. Na twarzy młodego Jacksona błąkał się złośliwy uśmiech. Nie mógł ukryć samozadowolenia. Już od jakiegoś czasu dogryzali sobie z Elizabeth. Zwykle była nieczuła na jego zaczepki, lecz tym razem udało mu się ją wyprowadzić z równowagi. 


- Jak możesz być tak okropny?! Zachowujesz się jak dziecko! Bogowie, dlaczego naopowiadałeś Chris'owi tyle bzdur na mój temat?- zaczęła krzyczeć zanim na dobre się przed nim zatrzymała. Jej małe rączki żywo gestykulowały, jakby energia, którą w sobie nosiła, potrzebowała natychmiastowej wolności. Odetchnęła głęboko kilka razy, licząc do dziesięciu. Już kiedyś przekonała się, że ta metoda nic nie daje, ale dla opanowania była wstanie spróbować wszystkiego, po parę razy. 

Zdenerwowanie tak nią zawładnęło, że nie zauważyła obecności innych. Przyjrzała się im z rezerwą. Dwie brunetki stały spięte, lecz na barwie włosów kończyło się ich podobieństwo. Jedna była wysoka i zgrabna. Jej postawa nie wskazywała na jakąkolwiek niepewność. Za to niższa stała nieśmiało ze skrzyżowanymi z tyłu rękoma. Długie czarne włosy zaplecione miała w warkoczyki. Rudy chłopak, wzrostu Jamesa, uśmiechał się do niej przyjaźnie. Było w nim coś znajomego, Elizabeth czuła się, jakby byli rodziną. Teraz dobre wychowanie przejęło nad nią kontrolę. Podała każdemu z herosów rękę i uśmiechnęła się- Jestem Elizabeth, córka Apolla.

- Witaj piękna. Wygląda na to, że mamy tego samego ojca - zagadnął Rudzielec- wiesz, długo tu nie zostaniemy, więc jeśli masz ochotę na tą samą czynność, co i ja, to mamy mało czasu.

   Elizabeth spojrzała na niego przerażona jego śmiałością.

- Jesteśmy rodzeństwem - przypomniała niepewnie córka Apolla.
- Zeus i Hera również, a się spiknęli - oznajmił niezrażony.

   Jill obserwowała każdy ruch nowo przybyłej. Nie potrafiła zignorować reakcji Ryana na Elizabeth. Uśmiechał się zawadiacko, a jego oczy błyszczały, gdy patrzył na siostrę. Brunetka była pewna, że coś takiego, jak więzy krwi nie przeszkodziłoby Ryanowi w swoich zamiarach. 

   Przy przywitaniu z blondynką Tylor zignorowała jej rękę, prychając głośno. Tego jeszcze brakowało, by bratała się z wrogiem. Nie dość, że ta dziewucha obrażała Jamesa, z którym, o dziwo, znalazła wspólny język, to jeszcze podrywa Ryana. Na co, oczywiście Jill zwróciła uwagę tylko dla tego, że razem z Rudzielcem byli przyjaciółmi


- Ryan- Chłopak uśmiechnął się witając powtórnie z Elizabeth. Gdy ich ręce się dotknęły przeszedł go dreszcz. Nie miał problemu z dostrzeżenie podobieństwa między sobą, a nią. Z miny dziewczyny odczytał, że i ona zrozumiała szczególną, łączącą ich więź.

   Elizabeth z powrotem odwróciła się do Jamesa. Nie wyglądał inaczej niż zwykle. Miał na sobie biały podkoszulek, doskonale kontrastując z czernią jego roztrzepanych włosów. Chyba najbardziej w nim całym irytował ją ten uśmiech. Był zbyt uroczy, jak dla osoby o takim charakterze. Mimo wszystko, nie kłócili się cały czas. W gruncie rzeczy nawet go lubiła. Miał parę cech, których nie sposób było nie cenić, takich jak: odpowiedzialność, lojalność, czy odwaga. Po prostu czasami był nie do zniesienia do tego stopnia, że miała ochotę pociąć mu nożyczkami skarpetki. 

- O co Ci chodzi?- zapytał James.
- Czuję się jakbyś mnie prześladował- Elizabeth przewróciła oczami. 

   Na tą wymianę zdań, Jill przysunęła się odrobinę do blondynki.


- Też masz z tym problem?- zapytała czując, że może za szybko oceniła dziewczynę. 

   Elizabeth spojrzała na nią zdziwiona. Nie spodziewała się jakiegokolwiek przychylnego słowa ze strony brunetki. Szczerze mówiąc, trochę się jej bała. Jill sprawiała wrażenie dostojnej królowej. Wszystkich obrzucała lekceważącym spojrzeniem, zaznaczając swoja dominację. Nie było to zarozumiałe, lecz szczere. Biła od niej elegancja i subtelność. Poruszała się z gracją. Elizabeth minimalnie skinęła jej głową.

- A jak mamy robić? Jesteście tak bezbronne, że bez naszego wsparcia zrobiłybyście sobie krzywdę- spostrzegł Ryan, opierając ciężar ciała na prawej nodze.
- My?!- Jill i Elizabeth obróciły się oburzone równocześnie. Chłopcy wymienili kpiące spojrzenia.
- Tak, wy. Założę się, że żadna z was nie trafi strzałą do tarczy. Ty nie masz cela,- Ryan wskazał palcem na brunetkę, a potem na blondynkę- a Ty siły, by napiąć łuk.

   Wszyscy spojrzeli w stronę, w którą z pewnością musieliby się udać, by trafić na strzelnicę. Jill nachmurzyła i rozpoczęła torturowanie Rudzielca na różne sposoby, w swoich myślach. Odpłaci mu za znieważenie jej sił. 

 Maggie przysłuchiwała się ich rozmowie siedząc na ławce i jedząc jabłko. Z niejakim niepokojeniem przyjęła do wiadomości, że Jill i Ryan nie są jedyni. W przyszłości znalazła się para, która potrafiła perfekcyjnie odwzorować ich zachowanie. Kłótnie Jamesa i Elizabeth były do przewidzenia. Właśnie teraz blondynka szła w stronę strzelnicy. Była uparta i dlatego teraz musiała udowodnić wszystkim swą siłę. 

~*~

   Pierwszy raz w życiu to nie ona - Magic znajdowała się w centrum uwagi. Kłótnia między czwórką herosów przyciągnęła niejednego widza. Jillian, co było oczywiste od razu użyła swojej znanej taktyki - zastraszania kastracją.

   Wyprostowała się, mimo tego i tak była niższa od chłopców. Jej ponury wzrok sprawił, że na twarzy rudzielca od razu pojawił się uśmiech. Za to James i Elizabeth przyglądali się z zaciekawienie kłótni przybyszy z przeszłości. Oni sami nigdy nie zaszli  tak daleko, we wzajemnym obrażaniu się. 

  Czarnowłosa wiedźma bawiła się swoim ogryzkiem, uśmiechając się do sporej widowni, jakby samym tym, chciała przekazać im, że nad wszystkim panuje. Nagle w jej głowie pojawił się wspaniały pomysł.

   Tymczasem Jill zmrużyła swoje szare oczy, w których pojawił się błysk satysfakcji. Podniosła palec do góry, skierowała go w stronę Jamesa i z uśmiechem szaleńca oznajmiła:
- Koleś uważaj, bo cię wykastruje.

   Ryan z wysiłkiem nie przewrócił oczami, choć doskonale zdawał sobie sprawę, że raz o mało nie przeszła z tym do czynów (za co dostała zakaz zbliżania się do pewnego syna Aresa). Młody Jackson skrzywił się, nie biorąc słów dziewczyny na poważnie, bo w końcu z ich dwójki, to on był silniejszy.

   Tłum wokół nich zgęstniał, co nie spodobało się dziewczynie, więc aby potwierdzić swoje słowa podniosła dłoń i w jakiś dziwny sposób sprawiła, że przybrała ona dziwny kościsty wygląd z długimi, ostrymi, czarnymi pazurami.

- Skończ już- zirytował się Jackson- Co niby zrobisz mi swoim, nowym manikiurem?

  Jill dostała szału i zaczęła się odgrażać. James obejrzał się na ławkę, gdzie miała siedzieć potulnie "destrukcyjna wiedźma", jak nazwał ją ojciec. Niestety, jakoś nie był specjalnie zaskoczony, że drewniany wyrób, pewnego syna Hefajstosa został zajęty przez grupkę dziewczyn, które do reszty pochłonięte były przez kolorowe magazyny.
Wiedźmy za to brak.

- Cholera- mruknął pod nosem.

~*~

   Stojąc przy fontannie Maggie dość nieudolnie próbowała wywołać tęcze, musiała jak najszybciej użyć Iryfonu, aby skontaktować się z jej ukochanym. Martwiła się o Sammy'ego, a jakoś nie miała większej odwagi pytać innych obozowiczów o tegoż ponurego syna Tanatosa. Przechodzący obok satyr z miejsca zaproponował jej pomoc, a ona znów poczuła wielką sympatię do nich. Zawsze byli skłonni do pomocy!

   Szybko pożałowała swojej zgody, gdy cała jej bluzka nasiąknęła wodą przez dziwne akrobację satyra w fontannie. Od teraz będzie wiedziała, że kozie kopyta nie mają stabilizacji na śliskich płytkach. Większość obserwujących ją osób, nie miało ochoty się w to mieszać i po prostu ignorowali ją, jakby podświadomie przeczuwali kłopoty. Inna część herosów przyglądało się jej z zaciekawieniem, a dokładniej mówiąc satyrowi, któremu próbowała pomóc wydostać się z wody.

- Tęęęęcza - zabeczał satyr.

  Maggie natychmiast straciła całe zainteresowanie jego osobą i wyjmując z kieszeni drachmę wrzuciła ją w stronę tęczy, a następnie powiedziała:
- Samael Dethbone

   Była święcie przekonana, że jej przyjaciel jest cały i zdrowy, ale gdy nagle przed nią pojawił się nieco wkurzony Hades i poinformował ją, że nie można dzwonić do martwych, jej serce stanęło, a w oczach pojawiły się łzy.
Sammy nie żył!

~*~

   W takich chwilach, jak ta przezwisko „Magic” świetnie pasowało do drobnej 
brunetki, która z zaczerwienionymi od płaczu oczami kierowała się w stronę Wielkiego Domu. Tusz, którym umalowała dzisiaj rano oczy, rozmazał się od jej słonych łez.

   Kilku obozowiczów zaczepiało ją, z pytaniem o powód jej wyglądu. Maggie jedynie potrząsała głową, nie mogąc powstrzymać nowego napływu łez. Nie przerywając swojego marszu,  przemierzała obóz. Była to jedyna taka okazja, aby zobaczyć rozpacz Maggie na najwyższym poziomie, która ignorując cały otaczający ją świat wybrała już swój cel. Gdy mijała swój dawny domek, zatrzymała się zmieszana. Czy coś się stanie, gdy zajrzy tam na moment?

   Rozglądając się na boki, spostrzegła dwóch herosów, którzy sprzeczali się o jakąś drobnostkę. Grupa dziewczyn szła roześmiana, szepcząc konspiracyjnie do siebie nawzajem. A jakaś mała dziewczynka ganiała, na oko siedemnastoletniego chłopaka ze szczotką i torbą spinek. Żaden z otaczających herosów nie dał jej znaku, by nie wchodziła do domku swej matki. Widocznie bogowie popierali jej decyzję.

   Ona już miała plan na odbicie Samaela!

~*~

    Przeklinając pod nosem, James ruszył w stronę ławki z dziewczynami, co niebywale oburzyło rozdrażnioną Jillian. Zmrużyła ze złości swoje szare oczka, zbyt często dziś była zignorowana. Tuż obok niej, blondynka (która jakimś cudem nie zasłużyła jeszcze na wyrok śmierci) zerknęła w stronę odchodzącego chłopaka. Marszcząc brwi przyglądała się, jak młody Jackson rozmawia o czymś z dziewczynami. Za to heroski, nie były tak bardzo zainteresowane samym tematem pytania, lecz jego nadawcą.

   Nieoczekiwanie coś huknęło z taką siłą, że ziemia się zatrzęsła, jakby chcąc 
okazać swój strach, przed nadchodzącym złem.

- Elizabeth- zawołał brunet.

   Dziewczyna natychmiast 
wychwyciła spojrzenie Jamesa, jakby chcąc się upewnić, czy myśli o tym 
samym. Chłopak skinął lekko głową. A ona powtórzyła ten gest, dając znak o swojej gotowości. Chwilę później, dało się usłyszeć wycie ogarów piekielnych, co było na tyle przerażające, że wszyscy herosi pędem ruszyli w stronę zbrojowni. Szczęśliwcy, którzy dzierżyli w rękach miecze lub łuki podążali prosto na zbliżające się niebezpieczeństwo.

   Jillian westchnęła i ruszyła naprzód, torując sobie drogę między herosami. Tuż za nią z szerokim uśmiechem (który nawet w takim momencie nie znikał mu z twarzy) szedł rudowłosy chłopak, wcale nie wyglądając na osobę przejętą nadchodzącą sforą wściekłych 
psów, które z zamiłowaniem hodował Hades.

- Spokojnie! – krzyknęła Jillian stając na ławce i zwracając na siebie uwagę 
wszystkich – Jako pół harpia uspokoję te psy i sobie pójdą, a jeżeli komuś to 
nie pasuje, chętnie przerobię go na psią karmę! – oznajmiła.

   W tej samej chwili z nieba wprost na Jillian spadła z piskiem córka Hekate, a 
koło nich wylądował nieco zaskoczony, białowłosy chłopak. 

   - Dlaczego mam przeczucie, że nasze kłopoty są ich dziełem?- spytał retorycznie James. Stojąca obok Elizabeth uśmiechnęła się tylko delikatnie, przekładając szylet do prawej ręki.
   
   Ryan, który z zapałem zaczął pomagać 
podnieść się swojej dziewczynie, zaczął powoli zanikać. Podobnie stało się z 
najszczęśliwszą córką Hekate, która przytulała się do białowłosego chłopaka.

   Czworka herosów zniknęła, a ich otoczyła sfora wściekłych piekielnych ogarów.

- Hmm… nasz dyplomata się zmył – zażartowała Watters, chcąc nieco 
poprawić atmosferę – Właściwie, co się z nimi stało?

   James miał nadzieje, że wrócili tam skąd przybyli.

~*~



Ta daam? Na dziś to tyle. Pisząc komentarze na samym początku umieśćcie najdziwniejsze słowa, jakie przyjdą Wam do głowy!
Pozdrawiam, puck

PS Moimi słowami będą "fobia żeber".

36 komentarzy:

  1. Dylatacja - wiesz, nadal uważam to słowa za dziwne :3
    Fajnie, że już to dzisiaj wstawiłaś :D
    Moja Jillian jest, taka urocza! Jak ja uwielbiam poczucie swoich bohaterów (skromna ja). Tekst Ryana o Zeusie i Herze nadal mnie powala :D No, a biedny James i Elizabeth wpakowali się w niezłą kaszanę :D
    Zakończenie jest mega! <3
    Gdybym tylko ja umiała pisać takie ładne opisy... chlip...
    Wiesz, że jesteś w nich niesamowita? To twój wspaniały talent!
    No i Maggie... rozbawiło mnie to, jak dodałaś ten fragment o bogach, którzy są za odwiedzeniem domku Hekate. Można tylko się domyślać, co ona też zrobiła :D Ja właściwie nie chce wiedzieć, jak sprowadziła Samaela, ale sfora wściekłych psów jest chyba podpowiedzią.
    Na szczęście dla Twojego obozu, moja "destrukcyjna wiedźma" nie zabawiła tam dłużej, bo w końcu sam Chejron jest nią załamany. Czego ona nie mogłaby zrobić? W końcu potrafi tyle rzeczy... to wyłącza grawitację, to zmienia orientację i płeć innym... albo wyrzuca ich w powietrze i tworzy węże...
    James... och, współczuje chłopakowi!
    Ale! Się wywiązał chłopak z obietnicy! Nic nie zostało zniszczone... eee... a może jednak zostało? Nawet pewnie, ktoś został ranny... no tak.... przynajmniej Jillian się przyznała do swojego pochodzenia :3 No, a Ryan jest taki słodziutki!
    Ha! Nadal nie mogę trochę ze śmiechu, na myśl, że Ryan nie tylko Jillian dogryzał z łucznictwem :D Dobrze, że nie zdążył rozpowiadać plotek... jak teraz o tym myślę, to Twój James też bawił się w "niedomówienia" z Chrisem :D
    Ciekawe, kto się zorientuje, że tą małą dziewczynką była... ach! Ja nie powiem, nie powiem :D Sekret z tego zrobię! ^^
    Po prostu uwielbiam ten dodatek! Ma w sobie tyle humoru!
    Hmm... tak sobie myślę, że James miał sporo szczęścia, bo nie przewidział, że Jillian może dysponować siłą harpii - ale brawo dla niego, że się jej nie bał!
    Ma chłopak... odwagę! :D
    Uwielbiam! Uwielbiam! Uwielbiam Twoje cudowne opisy! Twój wspaniały styl pisania, bo jest on zdecydowanie mniej chaotyczny niż mój :3 (Ale ja jeszcze nad tym pracuje!). Kocham ten dodatek... jestem z Ciebie dumna!
    No i tak się cieszę... chyba teraz rozumiem, czemu Ty tak się cieszyłaś, gdy wspomniałam o tym, co napisałam o Jamesie :)
    Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że to jakoś stworzyliśmy! No, a Twoje poprawki i nieocenione opisy oraz masa pracy, jaką na przelałaś... naprawdę się opłacało! Wyszło REWELACYJNIE! :3
    Kończę już mój komentarz!
    Bogowie! Tak się cieszę...
    Bussis! ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja mase pracy w to wlozylam? Przeviez to Ty wymyslilas cala fabule i wogole wszystko! Ja przycielam niektore zdania, dopisalam kilka wlasnych i tyle mojego udzialu :D Blizej mi do Twojego wykrywacza bledów niz wspol-autorki tego dodatku.
      Pozdrawiam, puck
      PS Dylatacja to faktycznie zabawne slowo :D

      Usuń
    2. Nie umniejszaj sobie! Naprawdę sporo pracy w to włożyłaś!
      Nie ma dyskusji! Teraz to Ty zamknij usta :P
      Jesteś nie mniejszą autorką niż ja! C:
      Bussis!
      PS. A mówiłam, żeby tak nazwać dodatek? :P

      Usuń
  2. Ostatnio bawi mnie ,,kabaczek" XD Jest o wiele zabwniejszy niż pomidor!
    Diwnie bylo mi czytać o bohaterach Miki na twoim blogu, ale bardzo przyjemnie!
    Genialnie to wymyśliłyście! Ha! Nawet sobie nie wyobrażałam, że spotkanie Ryana, Jill, Elizabeth, Jamesa i Maggie przebiegnie w tak uroczy i zabawny sposob!
    Nieźle się uśmiałam i pożałowałam, że moi bohaterowi są z innego świata i innego kraju... Ale moze kiedyś cos razem wymyślimy ;)
    Jestem naprawdę zachwycona połączeniem waszych opowiadań. Brawo, dziewczyny! :*
    Az łezka w oku się kręci... :D
    Przepraszam za błędy, ale jestem na telefonie.
    I za rok tez dodam jakiś walentykowy dodatek... Zobaczycie!
    Pozdrawiam!
    Cukinia! :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kabaczek to warzywo, tak? :D
      Juz nie moge sie doczekac Twojego dodatku :D Z pewnoscia, bedze sie tam dzialo.
      Roznica swiatow nie jest przeszkodą :D Chetnie zobacze, jak Eleonora uczy Maggie czarowac ^&^ z pewnoscia przdalaby sie jej pare lekcji
      Jesteś z nas dumna?
      Pozdrawiam, puck

      Usuń
    2. Cześć! Swoje trzy grosze dołożę!
      Ha! Dla Maggie to żaden problem, porwać Jamesa i Elizabeth, a wtedy wraz z Jillian i Ryanem wkroczyć w opowiadanie Gabsone nene! To wręcz drobnostka!
      Przy okazji, ja też chciałabym zobaczyć jak Maggie uczy się magi, szczerze to powstrzymuje mój strach, że ona ożywiłaby Same-Wiecie-Kogo :P
      Bussis! ^^

      Usuń
    3. Ale super pomysl! Hahahha! Zrobilbysmy kontynuacje dodatku, tylko, że Maggie nie przenisola ich z powrtem do przeszlosci, a do Hogwartu. Rany dorzucic do tego szafe z Narnii i mamy mieszanke wybuchową.
      O kurczaki! Nie pomyslalam o skutkach.. No trudno, Harry Potter nadal zyje. Raz dał sobie rade z Tym-Którego-Imienia-Nie-Wolno-Wymawiac, to i drugi raz da. Jedynym minusem bedzie to, ze J. K. Rowling znów zbije niezłą kase, bo wszyscy bedą mysleli, ze to ona napisala tak super opowiadanie! Na to nie mozemy pozwolic!
      Bussis!

      Usuń
  3. Najdziwniejsze słowo? A może być zdanie najdziwniejsze. Jak teraz pomyślę to wychodzi mi: Ryan nienawidzący Jill. Rzecz niemożliwa.
    Dodatek był cudowny. Właśnie jestem po lekturze dodatku Miki i jestem wniebowzięta. Dawka niezwykłego, walentynkowego, słodkiego i herosowego opowiadania razy dwa.
    Naprawdę mnie przeraziłaś tym, że Sammy nie żył. Już miałam płakać, gdy Magic go sprowadziła z powrotem. Hades musiał się wściec. A biednie James i Elizabeth musieli odpierać atak razem z innymi obozowiczami, bo Ryan, Jill i Maggie się zmyli.
    Nie mogę uwierzyć, że nie zauważyłam jak podobne są do siebie Jill I Eli. Jak bliźniaczki. Ach ta kobieca duma, przez nią czasem wpadamy w kłopoty. Ale przynajmniej ją mamy w przeciwieństwie do facetów :)
    A Ryan gadający do Elizabeth... rewelacyjny! Jestem pewna, że więzy krwi by go nie powstrzymały, jeśli postanowiłby coś. A jak przeczytałam tekst o Zeusie i Herze nie mogłam przestać się śmiać. Ale wiesz, mam wrażenie, że im się rewelacyjnie nie układa. A obie nasze pary muszą być szczęśliwe!
    Jill wkurzyła boga Czasu. Czemu się nie dziwię? To takie w jej stylu. Ale czy naprawdę uważa swoją matkę za tchórzliwą?
    Choć w twoim opowiadaniu nadal nie ma dużo Jamesa i Elizabeth (za mało rozdziałów!!!!!), to tutaj wyszli razem nieziemsko. Kłócą się, ale widać że coś ich do siebie ciągnie. Nie mogę się doczekać u ciebie nowego rozdziału!
    Sam pomysł jest bardzo fajny, sama bym na to nie wpadła. Żeby przenieść ich w czasie za pomocą bańki mydlanej? Arcygeniusz!
    Kończę, bo już późno.
    Nie muszę chyba pisać, że jeśli w najbliższym czasie nie wstawisz nowego rozdziału, to znajdę twoją rodzinę, porwę matkę i będę Cię nią szantażować, żebyś szybciej pisała? Ok, żartuję, to wpływ serialu. Możesz być spokojna o swoją rodzinę, ale błagam, pośpiesz się :(
    Życzę mnóstwo weny, ściskam (ciekawe jak to wychodzi przez internet?) i pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Poczułam uścisk!
      Bardzo dziekujemy (razem z Miką) za przychylny komentarz. To, ze Tobie sie podobalo jest naprawde wielki sukcesem, wiec bedziemy chodzic dumne jak paw :D
      Pozdrawiam, puck
      PS Twoje zdanie jest naprawde dziwne!

      Usuń
  4. Hejka, założyłam bloga o herosach i chciałam Cię zaprosić na prolog.

    http://harmony-of-heroes.blogspot.com/
    Gabrielle Ormonde jest córką prezydenta. Żyje szczęśliwie w Białym Domu z rodziną i Victorią, przyjaciółką i agentką specjalną w jednym. Lecz jednego wieczora wszystko się zmienia. Jej dom napadają dziwne mitologiczne potwory, ojciec zostaje porwany, a ona i Victoria ledwo uciekają z życiem. Z powodu dziwnego naszyjnika docierają do Obozu Herosów, gdzie Gabrielle dowiaduje się prawdy o sobie i otaczającym ją świecie. I się zaczyna...
    Misja, w której obie dziewczyny nie powinny brać udziału.
    Dziwny chłopak, jakby wyrwany nie z tego czasu.
    Obowiązkowa zagłada świata.
    Heros, który tak naprawdę nie jest herosem.
    Misja ratunkowa.
    Wróg, którego nawet bogowie nie potrafią pokonać.
    Przepowiednia, ostatnia deska ratunku.
    Herosi, bogowie i ludzie staną po jednej stronie, aby powstrzymać zagładę. Bo tym razem wróg jest jeszcze bardziej przebiegły.
    Atakuje sam Chaos.
    I jest jeszcze jedno pytanie: czy oprócz bogów greckich istnieją jeszcze inni?
    Na dokładkę trzeba wspomnieć, że Gabrielle nie jest przyzwyczajona do niewygody, z czego wynikną spore kłopoty...

    OdpowiedzUsuń
  5. Zapraszam na nowy rozdział na apprentice-rangers.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. no nie;) niedawno odratowalam mojego laptopa, wchodze na twojego bloga i co widze? moje dwie boginie w jednym miejscu i o jednej porze;) No czego chciec wiecej? dodatek jest swietny, ciagle nie moge sie przyzwyczaic, ze oni wszyscy zmiescili sie w jednym rozdziale. Moj Rudasek rozmawiajacy z Elizabeth no nie myslalamm ze doczekam tej chwili;) mialyscie cudowny pomysl, bede was wielbic po wsze czasy;)a korzystajac z okazji zapraszamna nowy rozdzial do siebie

    OdpowiedzUsuń
  7. Dziwne słowo: sikalafą podobno z francuskiego: D
    Uwielbiam Twoje pisanie, jak zwykle doczytałam się genialnych, rozbawiajacych mnie tekstów typu: groziła wszystkim kastracja I miała za to zakaz zbliżania się do syna Aresa. Hi Hi Hi!
    Dodatek Wam wyszedł genialnych, cudny, wspaniały. Cieszę się, ze znalazł się w nim James i Elizabeth: ) są tacy uroczy gdy się sprzeczaja, Jill i Rayan też ale pierwsza para wygrywa. Bardzo.ciekawa koncepcja z tym pojawieniem się z przyszłości nowych herosów i to tak barwnych: ) super Wam wyszło: )
    Przyznam, że na początku byłam załamana, nie mogłam skojarzyć o co cho, nie pamiętam tych wszystkich bogów który tam od czego był i masakra jakaś! Ale odkąd pojawił się Percy, James i Lizz było już spoko i mogłam czytać z przyjemnością, bo mój umysł ogarnial: )
    Pozdrawiam Was:) a Ty mój duszku kochany weź zepnij swoje cztery literki i napisz Nowy rozdział, bo nie mogę się doczekać!
    Buziaki: *
    Rogata
    P.S. U mnie Nowy rozdział jeśli nie byłaś: )

    OdpowiedzUsuń
  8. Hej, u mnie pojawił się nowy rozdział na harmony-of-heroes.blogspot.com. Serdecznie zapraszam :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Hej puck!
    Dodatek epicki! W sumie jak wszystko co piszesz... XD Mam pytanie! Znam zasady Liebster Award, ale nie rozumiem
    A) Czy mogę nominować sama z siebie?
    B) Czy jest jakiś specjalny czas przeznaczony na tę zabawę?
    I jeśli możesz to zajrzyj do mnie. ^^" Potrzebuję szczerej opinii fajnej osoby. http://koniectotylkopoczatek.blogspot.com
    Pozdrowienia przesyła Nerissa <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hmmm... Zastanawiam się co Ci zrobić żebyś SZYBCIEJ pisała... Cicho! Mam! Przywiąże cię do łóżka, puszczę Barbie i będę bić Cię po twarzy skórą po bananie! Młahahaha! Upokorzenie ostateczne!

      A tak serio, to... po prostu się pośpiesz...

      Z pozdrowieniami i przytulasami
      Twoja Nerissa

      Usuń
  10. puck!
    Powiadamiam Cię, iż zostajesz powiadomiona o nowym rozdziale. http://koniectotylkopoczatek.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  11. Hej, zapraszam na nowy rozdział na apprentice-rangers.blogspot.com
    Pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
  12. Na harmony-of-heroes.blogspot.com pojawił się nowy rozdział.
    Zapraszam,
    Mentrix
    P.S. Jak tam ręka? Kiedy wrócisz do pisania?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O dziękuję za powiadomienie. Z moim palcem już wszystko w porządku, więc straciłam wymówkę. Biorę się do pisania!
      Pozdrawiam, puck

      Usuń
  13. no chyba zaczniemy się gniewać, Dominikę zabiło auto, Alan utonął na morzu, Wandę rozszarpały głodne koty, a Igor niestety żyje, ale mniejsza o to, wszyscy moi bohaterowie wyginęli jak dinozaury a ty sobie milczysz???
    Myślę, ze czas cię odnaleźć i zasadzić ci mobilizujacego kopa w dupęcję!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To co? Kiedy idziemy jej nakopać? XD

      Usuń
    2. Mika! Ratuj! To spisek przeciwko mej osobie!

      Usuń
    3. Hahha! Już nikt Cię nie uratuje! [Gra aktorska level: hard]

      Usuń
    4. A co jak Ci powiem, że właśnie zaczęłam pisać? Potrzebuję motywacji! Ugh!

      Usuń
    5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    6. Podaj swój numer konta to Ci puck'usiu wyśle trochę motywacji. A wogóle to nabazgrałam kolejny rozdział ^^

      http://koniectotylkopoczatek.blogspot.com/

      Usuń
    7. widzę, ze się tu rozwinęła dyskusja pod moją nieobecność.
      Nakopać i pokroić ją żywcem, a potem skleić i znów nakopać w pupkę!!!
      Okrutna jesteś, wiedźmo ty jedna, a ja już gotowa byłam ci lakierki polerować, jako służka twoja uniżona :)

      Usuń
    8. Też chce się przyłączyć!
      Ja też chce... czemu nikt, nigdy nie zaprasza mnie na takie imprezy? T~T Jesteście wszyscy okrutni... uwielbiam spiski... chcecie, czy nie, ktoś mnie zapraszał, czy nie, ale ja i tak wpadkę i imprezę rozkręcę!
      (Wybacz puck, takie życie!)
      Jak ją pokroisz ja-mewo, to wtedy dobrze jest posypać rany solą, będzie bardziej cierpiała! :3
      Nerisso, ja mam glany z metalowymi czubkami, więc jak coś to mogę się przyłączyć do kopania!
      No, a sama od siebie oddam... obleje ją smarem i podpale!
      Czy smar jest łatwopalny? Może lepiej oblać ją smołą i przyozdobić piórami z poduszki? :D

      Usuń
    9. Mika! Najlepiej zróbmy wszystko na raz. Nie odpowiedziała czy chce motywację, co według mojego przekonania jest zaprzeczeniem. Czyli idziemy jej nakopać, że tak powiem do dupy. Rozbawiłaś tym oficjalnym *Nerisso*. Wystarczy zwyczajnie Ner, albo Aga ewentualnie Ta-od-Percy'ego. Będzie miał ubaw, bo się jara, że jest popularniejszy ode mnie. Idiota. Never Minde. Smar chyba jest łatwopalny, chociaż nie wiem. Glany z metalowymi czubkami - moje marzenie. ^^ Też jesteś harcerką? Skończyły mi się tematy... XD
      Cześć
      Ner

      Usuń
    10. P.S. Sory, że cię nie zaprosiłyśmy, ale nie wiedziałyśmy, że też chcesz ją KULTURALNIE zmobilizować. Następnym razem się poprawimy. Prawda mewo?

      Usuń
    11. Spoko, Ner :)
      Kupmy wielki garnek i ugotujmy ją w nim!
      Będziemy, tak długo ją gotować, że motywacji już nigdy jej nie zabraknie :D
      Pfy! Percy się nie zna! Do gara z nim! dotrzyma towarzystwa puck :P Chociaż ten Glonomóżdżek pewnie dopiero po czasie zrozumie, że coś jest jednak nie tak, a my nie zapraszamy go na niebieski gulasz!
      Nie jestem harcerką :3 Chociaż byłam na jednym zebraniu (zbiórce?) z przyjaciółką. Właściwie to za bardzo boje się Slendermana, aby wejść do lasu...
      Tym razem Wam wybaczę, żeście mnie ominęły :P
      Znajdzie moją dobrą wolę! :3

      Usuń
    12. To po ile się Mika zrzucamy? Taki spory garnek kosztuje pewnie sporo hajsu. :P Na Tubach się śmieją z hajsu z Yt, to my weźmiemy hajs z bloga. XD Boisz się Slendera? To ogarnij jaką zbiórkę raz miałyśmy: ogólnie szliśmy sprzątać groby przed Wszystkich Świętych, było ciemno, mniej więcej koło 17. Na dodatek pełnia. Idziemy po tym cmentarzu i oczywiście zaczyna się gatka, że coś się może stać. My jak to my, wpadłyśmy w panikę, a co ja z moja koleżanką? Zaczęłyśmy gadać o apokalipsie zombi. XD Shiza totalna. Miałyśmy herbatę i się jeszcze na tym cmentarzu oblałyśmy. Heh...
      Ner

      Usuń
    13. Ja już garnek mam, bo w końcu w swoim planie na przyszłość, mama, aby na starość kupić stary wiktoriański dom i udawać wiedźmę, a tym samym straszyć maluchu :3
      Miotłę i czapkę już mi ktoś zaoferował, a kota mam, co prawda nie czarnego, ale to taki szczegół :3
      Wystarczy teraz tylko Puck złapać, związać i do mojego kotła! :P
      Slender jest urzeczywistnieniem większość moich lęków.
      Doskonale to znam! Ja kiedyś po dwudziestej z moją najlepszą przyjaciółką szłam koło lasu... małego lasu, ale nagle też zebrało nam się na opowieści, a że niedaleko lasku były tory, na których podobno zabił się chłopak (jest wiele teorii na ten temat), to niezłego pietra dostałyśmy, jeszcze się okazało, ze ja mieszkałam koło nich T~T
      Wszyscy dostają świra, gdy księżyc się pojawia, choć większość się do tego nie przyznaje :D
      Nie lubię herbaty... ale ja wielu rzeczy nie lubię, jak choćby od dzisiaj nie lubię pewnego faceta, bo już trzeci raz przyczepił się do tego, ze przekręciłam jakieś słowo -_-
      Mam nadzieje, że Puck jednak wystraszy się naszych gróźb i weźmie się do pracy!
      Mama! Naćpamy ją księżycem i herbatą!
      A później pokroimy, złożymy, pokroimy i wrzucimy do garnka, żeby się ugotowała, ale wcześniej wytniemy jej mózg i włożymy do innego ciała, które będzie nam służyć i tym samym regularnie dodawać nowe rozdziały na tym blogu... plan idealny, nie? :D

      Usuń
    14. Lepiej bym tego nie ujęła. :3 Tylko możemy jeszcze tego idiotę... yyy... mojego brata wrzucić z nią, tylko mu mózgu nie wytniemy, bo on go nie ma... [Percy nie szczyp mnie! To sama prawda!]

      Usuń
  14. Hejka puck!
    Znów mam rozdział..., ale i tak czekam na twój, bo jezdeś super... XD

    http://koniectotylkopoczatek.blogspot.com/

    Kocham i wiernie służę
    Ner

    OdpowiedzUsuń